Przepraszam za zmniejszoną aktywność zarówno tutaj jak i na Waszych blogach, ale ostatnio nawarstwiło mi się kilka ważnych spraw. Po pierwsze, jestem w trakcie organizacji czegoś istotnego dla mnie, wiążącego się z pewnymi zmianami. Ale na razie nie zapeszam.
Poza tym mój psiak ostatnio poważnie choruje, ma problemy z tylnymi łapami i nie może chodzić. Wychodzę z nią w ciągu dnia tylko na dwa 5-minutowe spacery, by załatwiła swe potrzeby – resztę dnia leży, bo wszelki ruch sprawia jej ból. Jeżdżę z nią po weterynarzach, psich ortopedach, ma robione rentgeny... Póki co diagnozy nie ma, a pies strasznie cierpi. Jutro znowu jedziemy do ortopedy, może tym razem uda się coś zaradzić.
No nic, w każdym razie będę starała się dodawać notki nie rzadziej niż raz lub dwa razy w tygodniu. Dziś zapraszam Was na denko z ostatnich dwóch miesięcy. Zużyłam sporo kosmetyków do pielęgnacji – jestem zadowolona, bo część z nich to były kosmetyki na wykończeniu, czekające przez wiele dni, by je zużyć do końca.
Zielony kolor – kosmetyki dobre,
pomarańczowy – przeciętne,
czerwony – złe.
1. Malwa Czarna Rzepa – szampon: mój ulubieniec :) Recenzja
tutaj.
2. Babydream – szampon: używam go do zmywania olejów i ewentualnie do czyszczenia pędzli; w tych dwóch rolach spisuje się dobrze, w zwyczajnym myciu włosów już nie jest taki dobry.
3. Isana – pianka do golenia: bardzo dobra pianka, nie podrażnia i nie wysusza.
4. Alterra – olejek, brzoza i pomarańcza: używałam go do włosów, byłam zadowolona z efektów, ale bez szału.
5. Ava Eco Garden – krem: świetnie nawilżał i bardzo go lubiłam, ale dopiero jak go odstawiłam to przekonałam się, że to on miał swój wkład w zapychanie mojej twarzy i wywoływanie wyprysków. Wcześniejsza recenzja
tutaj.
6. Wellness & Beauty – peeling na bazie soli morskiej, algi i minerały morskie: dobry kosmetyk, bardzo się polubiliśmy, trzeba uważać jednak, by nie stosować go na podrażnioną skórę, bo pieczenie jest nieziemskie.
7. Be Beauty – masło do ciała, lemon: całkiem dobre i ładnie pachnące masło z Biedronki, niestety miało strasznie gęstą konsystencję, przez co trudno się nakładało.
8. Adidas – żel pod prysznic vitality: miał świetny zapach i delikatne drobinki (delikatniejsze od peelingu). Uwielbiałam go stosować po treningu.
9, 10. Finale – żele pod prysznic: można kupić je w Lidlu za 1,79 zł :) Bardzo je polubiłam, są tanie, ładnie pachną i nie wysuszają skóry. Są jednak dość rzadkie, przez co mało wydajne.
11. Lactacyd – emulsja do higieny intymnej: testowałam wiele tego typu kosmetyków, ale ten jest moim faworytem i używam go niezmiennie od kilku lat. To duże opakowanie 400 ml jest dostępne w Biedronce za ok. 16 zł, podczas gdy np. w Rossmannie 200 ml jest chyba za 12 zł.
12. Blend-a-med – pasta do zębów, szałwia i eukaliptus: kupuję ją jak nie mam pomysłu jaką pastę kupić, jest przyjemna, ale jak dla mnie ma zbyt delikatny smak.
13. Colgate Herbal White – pasta do zębów: używam jej zamiennie z innymi pastami od wielu lat, jedna z moich ulubionych drogeryjnych past.
Nowości wśród moich kosmetyków jest niewiele, nadal skupiam się na
zużywaniu zapasów i jeśli robię zakupy, to kupuję tylko kosmetyki, które
potrzebuję, gdy ich poprzednicy mi się kończą.
Żel pod prysznic Adidas Gym Vibes – zakupiłam go, bo bardzo spodobał mi się jego zapach, świetnie orzeźwia po treningu.
Maskara Maybelline The Colossal Volume – kończy mi się mój znielubiany
Lash Accelelator, więc zakupiłam tę. Choć to jedna z najbardziej znanych i lubianych maskar, ja wcześniej jej nie miałam. Przyznam jednak, że wielkiego „wow” na mnie nie zrobiła.
Pędzel Hakuro H51 – używam go do nakładania podkładu, przyszedł do mnie w tym tygodniu i jestem z niego bardzo zadowolona. Jest dość ciężki, ale nie jest to dużym problemem, poza tym jest mięciutki i nie wypada z niego włosie. Coś czuję, że na jednym pędzlu Hakuro się nie skończy, już planuję zakup kolejnych :)
To tyle na dzisiaj, pozdrawiam Was serdecznie :)