środa, 30 stycznia 2013

Zakupy kosmetyczne i ciekawa fitnessowa gazeta

Dziś pokażę Wam, co u mnie nowego pod względem kosmetycznym. Oto poczynione zakupy w ostatnim czasie:

 Nie ma tego wiele, ale jak wiecie staram się robić przemyślane zakupy i nie kupować niczego w nadmiarze.


  • Żel pod prysznic (Superdrug) i żel do mycia twarzy Simple (Boots) – oba za ok. 1 £. Tanie i dobre, spisują się bez zarzutów. Żelu Simple używam dopiero od kilku dni, ale ma prosty skład i nie podrażnia mi cery. A żel pod prysznic pachnie i wygląda jak karmel :)
  • Krem do oczyszczania twarzy Ultrabland Lush – 6,75 £. Jest na bazie olejów i wosku pszczelego, zamierzam używać go wieczorami. Mam nadzieję, ze pomoże mojej cerze, która ostatnio miewa humory.
  • Perfumy Lady Gaga Fame – ok. 30 £.  No i mam w końcu Gagulca :) Odkąd go kupiłam, ten zapach towarzyszy mi przy każdym wyjściu z domu, uwielbiam ♥



  • Trafiłam też na fajną okazję w The Body Shop – to metalowe serduszko wraz z zestawem różnych kosmetyków było przecenione z 15 na 7,50 £. Zawsze przy wizycie w TBS zachwycałam się Chocomanią, a teraz w dodatku cały zestaw był tak tanio i w praktycznym pojemniku, z którego na pewno zrobię użytek.

I jeszcze niekosmetyczny, ale warty uwagi zakup. Odkryłam fajną fitnessową gazetę - Fitness RX. Jest to skierowany dla kobiet dwumiesięcznik zawierający profesjonalne podejście do fitnessu. Gazeta jest amerykańska, ale dostępna na angielskim rynku. W Polsce niestety brakuje tego typu gazet, a jak już to zahaczają o kulturystykę męską. Shape i Happy (o tym drugim pisałam tutaj) nie wliczam, bo nie niosą ze sobą głębszej treści :)

Tak natomiast wygląda Fitness RX:


Znalazłam tam fajne plany treningowe (skoncentrowane na wolnych ciężarach).


 Jest też dużo ciekawych i wyczerpujących artykułów. Szok, więcej tekstu niż zdjęć :)


Są też przepisy kulinarne, wywiady z fitnesskami itp. Na pewno stanę się stałą czytelniczką tej gazety, bo zdecydowanie trafia w mój gust.

To tyle na dziś... Ten tydzień mam niezbyt udany, bo młoda jest chora i od poniedziałku nie chodzi do szkoły, a co się z tym wiąże - siedzę z nią w domu przez te wszystkie dni od 8 do 17... Eh, chcę już weekend :) Pozdrowienia!

niedziela, 27 stycznia 2013

Z życia au pair - pierwszy miesiąc w Anglii

Jak ten czas szybko leci - dziś mijają dokładnie 4 tygodnie od mojego przyjazdu tutaj. A to parę ciekawostek z mojego dotychczasowego pobytu.

Liczba rzuconych pod nosem przekleństw podczas jazdy po angielskich drogach: 387
Dziennie robię autem ok. 50-75 km. Jako że jestem zahartowana po byciu „szoferem” w Irlandii, ruch lewostronny nie sprawia mi żadnego problemu. Gorzej jest z jakością lokalnych dróg, które są dziurawe i wąskie. Wszechobecne wielopasmowe ronda da się przeżyć, jednak jestem ciekawa, czy słyszałyście o The Magic Roundabout:

źródło: wikipedia, grafika google
To na zdjęciu akurat nie z mojej wioski, ale u mnie w okolicy też takowe się znajduje i muszę przez nie przejeżdżać jak chcę odwiedzić centrum handlowe w pobliskim mieście. 


Liczba konfrontacji z dzikim zwierzem: 3
Mieszkam tuż obok rezerwatu przyrody, a co za tym idzie, dużej ilości (mało płochliwych) dzikich zwierząt. Zaczęło się od wiewiórki, a potem było jeszcze ciekawiej:

 Pewnego ranka zobaczyłam przez okno jelenia w naszym ogrodzie :]

A ostatnio prawie dostałam zawału, bo kiedy jechałam samochodem nagle z krzaków wzleciało, a raczej wyskoczyło, ogromne ptaszydło - jastrząb lub sokół. Gdybym nie zahamowała to wylądowałby na mojej przedniej szybie.

 Sam rezerwat jest super, byłam już tam 2 razy na joggingu - bardzo przyjemne miejsce i dużo ścieżek do biegania.


Liczba razy, w których wkurzyłam się na młodą: 2 (czyli jak na miesiąc to bardzo dobry wynik :D)
Patricia ogólnie jest spoko, ale jest dość zamknięta w sobie. Nie mam z nią problemów, ale czasem muszę ją pospieszać, żeby szybciej wyszykowała się do szkoły itp. i przez to czasami mam nerwa ;)

Miałam okazję być na przedstawieniu w szkole Patricii. To jest prywatna żeńska szkoła, uczennice mają świetne mundurki – plisowane spódniczki, sweterki, płaszczyki i kapelusze :)


Liczba dni, w których żałowałam wyjazdu: 0
Ta rodzinka jest chyba najlepsza ze wszystkich czterech, u których miałam okazję pracować. Pracuję od poniedziałku do piątku. Moim głównym obowiązkiem jest wożenie młodej do i ze szkoły i wypakowanie zmywarki. Innych obowiązków nie mam, bo przychodzą do nich sprzątaczki, a hostka sama gotuje. Ja gotuję dla siebie, bo oni jedzą głównie po wegetariańsku (ale oczywiście nie przeszkadza im, że ja jem mięso).

Ale wiecie, już chyba kiedyś Wam pisałam, ten mój wyjazd au pair nie jest celem samym w sobie. To pierwszy z kroków większego „przedsięwzięcia”. Chodzi o to, że po pracy u tej rodzinki planuję zostać w Anglii na dłużej. Hostka oczywiście o tym wie, bardzo wspiera mnie we wszystkim i oferuje swoją pomoc. No ale na razie nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość (tzn. wybiegam, ale nie na blogu ;)).

źródło: tumblr

Póki pracuję u nich, będę chciała podjąć jakąś nieskomplikowaną dodatkową pracę na 20-24 godziny tygodniowo, np. w kawiarni. Zawsze to jakaś dodatkowa kaska, którą będę mogła sobie odkładać, a wypłatę au pair bez wyrzutów sumienia przeznaczać na przyjemności, np. zakupy. A jeśli mowa o zakupach, to następnej notce pokażę Wam, co kosmetycznego nabyłam m.in. z Lusha i The Body Shop :)

czwartek, 24 stycznia 2013

Treningi na najbliższe 6 tygodni

Witam Was serdecznie :) Przedstawiam mój trening na najbliższe 6 tygodni. Większość ćwiczeń w 3 seriach po 10 powtórzeń. Treningi A i B na zmianę, czyli jednego dnia trening A, kolejny dzień treningowy B itd.

TRENING A
1. Przysiady (sztanga)
2. Wspięcia na palce ze sztangą
3. Podciąganie się na drążku nachwytem
4. Wyciskanie na ławce skośnej (hantle)
5. Wznosy hantli w opadzie tułowia
6. Prostowanie ramion na wyciągu (sznur)
7. 15x scyzoryk, 15x rowerek, 15x brzuszki odwrotne – 3 serie łączone

TRENING B
1. Wykroki z hantlami (ew. później ze sztangą)
2. Martwy ciąg na prostych nogach (sztanga)
3. Wiosłowanie sztangą w opadzie
4. Pompki (2 tyg. klasyczne, 2 tyg. na TRX, 2 tyg. z nogami na podwyższeniu)
5. Wyciskanie hantli siedząc
6. Uginanie przedramion z obrotem nadgarstka i uniesieniem łokci
7. Plank (1 x max)

Treningi te będę wykonywać ok. 3x w tygodniu. W dni nietreningowe raz w tygodniu dłuższe cardio i raz krótkie cardio + Tamilee Webb. Póki mam sporo wolnego czasu to zakładam taki schemat, jednak jak pójdę do dodatkowej pracy to pewnie zostanę przy samym siłowym.


Powyżej moje ulubione miejsce w siłowni, do której chodzę. Kameralna salka, w której mam do dyspozycji gryf 120 cm i mnóstwo talerzy: od 1,25 do 10 kg. W tym miejscu robię sobie rozgrzewkę i wykonuję ćwiczenia, do których jest potrzebne mniejsze obciążenie. Natomiast np. przysiady robię na „męskiej” strefie wolnych ciężarów, gdzie jest sztanga olimpijska ze stojakiem.


A to dzisiejszy podwieczorek – chleb razowy, łosoś, quark, trochę warzyw. Uwielbiam takie jedzenie – proste i smaczne. Przyznam się, że do tego zjadłam jeszcze dwie garście migdałów ;)

Aż trudno uwierzyć, ale niedługo minie 4 tygodnie odkąd tutaj jestem. W następnej notce napiszę parę przemyśleń związanych moim obecnym au pairowym pobytem. Do usłyszenia :)

sobota, 19 stycznia 2013

Zakupowa lista życzeń - zrealizowane zakupy i aktualne plany shoppingowe

Powiem Wam, że odkąd robię takie naprawdę przemyślane zakupowe listy życzeń (z różnych kategorii: ubrania, kosmetyki, fitness, elektronika itp.), jestem praktycznie zawsze zadowolona z zakupionych przez siebie rzeczy.
Postanowiłam podsumować dwie ostatnie zakupowe listy, które opublikowałam na blogu. Tak prezentuje się ich realizacja – wszystkie te rzeczy (oprócz sportowych ubrań) kupiłam jeszcze w Polsce:


1. Ze sweterków kupiłam granatowy sweter Abercrombie&Fitch, model Abigail. Jest cieplutki i miękki w dotyku. Bardzo go lubię. Jedyną wadą jest to, że trochę się mechaci, dlatego muszę go skubać specjalną maszynką.

2. Ubrania sportowe (rozpinaną bluzę i spodnie do kolan) ostatnio kupiłam na Oxford Street w Sports Direct - świetny sklep, wsiąkłam tam chyba na 2 godziny - ogromny wybór wszystkich sportowych marek i bardzo niskie ceny. Muszę jeszcze zaopatrzyć się w jakieś wygodne T-shirty.

3. Sztangę kupiłam już dawno – strasznie żałuję, że musiałam zostawić ją w Polsce :( Ale teraz mam na siłowni.

4. Długo wzbraniałam się przed zakupem smartfona – uważałam, że jest mi niepotrzebny. Ale w końcu kupiłam wypatrzony Sony Ericsson Xperia Ray i teraz nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niego. Internet, aparat, nawigacja – z tych funkcji chyba najczęściej korzystam.

5. Jestem już coraz bliżej zakupu różu Clinique – czekam tylko, aż do końca zużyję mój stary róż, na szczęście już niewiele go zostało.

6. Książkę Lauren Conrad (o Lauren i jej książce pisałam tutaj) też kupiłam jeszcze w Polsce i musiałam ją tam zostawić, bo nie zmieściła mi się do walizki. Ale jak będę miała okazję być w kraju to na pewno ją tu przywiozę.

7. Henny Lush jeszcze nie kupiłam, ale mam to w planach, bo chcę przyciemnić moje włosy.

8. Pędzle Hakuro – najpierw zaopatrzyłam się w H51 (do podkładu), a następnie w H55 (do pudru) – oba spisują się świetnie!


Jeśli chodzi o aktualne plany zakupowe, to oprócz tych powyższych zaznaczonych na zielono, jest kilka dodatkowych pozycji, których zakup planuję.


gagamedia.net
1. Perfumy Lady Gaga „Fame” – jakiś czas temu będąc w perfumerii spryskałam się tym zapachem i bardzo mi się spodobał. Jest słodki, ale ma jakąś przyciągającą nutkę w sobie.


optimistclass.info
2. Torba na siłownię. Póki co pożyczam sportowy worek od hosta, ale muszę zaopatrzyć się w końcu w coś swojego. Warunek: torba musi być pojemna, ale też miła dla oka, w końcu będę ją używać kilka razy w tygodniu. Dlatego nie będę spieszyć się z wyborem.


watches2u.com
3. Pozostając w klimacie sportowym - zegarek elektroniczny. Na co dzień noszę bardziej elegancki zegarek ze wskazówkami, natomiast ten chciałabym nosić na siłownię. Zapewne będzie to Timex. Miałam już kiedyś zegarek elektroniczny tej firmy (i bardzo go lubiłam), ale mój pies będąc szczeniakiem mi go zjadł :)


thebosh.com i makemechic.com
4. Jasnoszary sweter oversize – ma być dobrej jakości, wygodny i przytulny. I dość długi, żebym mogła go nosić do legginsów. Myślę, że tu w Anglii uda mi się znaleźć coś fajnego.


e-mieszkanie.pl
5. Pojemniki na kosmetyki – z powodu ich braku w moim nowym pokoju mam ciągle bałagan na biurku. W Polsce miałam wszystko ładnie posegregowane w różnych pudełeczkach czy koszyczkach, dlatego tutaj muszę też się w coś takiego zaopatrzyć.

Naprawdę polubiłam robienie takich zakupowych list życzeń – dzięki temu lepiej przygotowuję się do danego zakupu, a samo jego wybieranie (czytanie opinii w internecie, chodzenie po sklepach) sprawia mi bardzo dużą przyjemność. No i dzięki temu unikam kupowania zbyt wielu niepotrzebnych pierdółek, bo wolę daną kwotę przeznaczyć właśnie na rzeczy z przygotowanej listy. A jak to jest u Was z zakupami? Robicie takie listy czy wolicie spontaniczne zakupy?

środa, 16 stycznia 2013

Mój dzienny jadłospis nr 4

Dziś miałam sporo czasu (i byłam większość dnia sama w domu), więc udało mi się zrobić zdjęcia wszystkich posiłków - wrzucam Wam mój dzisiejszy jadłospis.


Bardzo dużej różnicy pomiędzy moim obecnym a polskim odżywianiem nie ma, gdyż czasem jeżdżę z hostką na zakupy i wybieram sobie produkty, których potrzebuję. Ale np. ryżu czy makaronu nie wybieram, bo mają ich zapasy – niestety nie są to wersje pełnoziarniste, no ale trudno, wolę się dostosować, bo nie chcę im zbytnio wydziwiać :] A tutaj większe zdjęcia poszczególnych posiłków:


Śniadanie takie jak zawsze – uwielbiam je – placek owsiany i kawa!


Przed treningiem – tuńczyk, ser feta, oliwki, chleb graham i seler naciowy.


Po powrocie z siłowni – odżywka białkowa i banan.


Kolejny posiłek – mielone z wołowiny z pomidorami i cebulą oraz ryż basmati. Co do mielonego to szczególnie polecam to z indyka lub chudej wołowiny (akurat dziś miałam dość tłuste) i koniecznie trzeba patrzeć na skład, żeby było co najmniej 90% czystego mięsa i żadnych domieszek.


Orzechy włoskie i „quark” – w Polsce takich serów nie widziałam, a ma czysty skład i lepsze proporcje BTW od serka wiejskiego. Tutaj więcej info o quarku. A tak poza tym (zauważyłam to też jak mieszkałam w Irlandii), nie mają tu w sklepach zwykłego twarogu.


I jeszcze na koniec rozpiska kcal i BTW. Podczas dnia wypiłam oprócz wody niezapisane w tabelce 3 kawy (nie obawiajcie się, mam bardzo niskie ciśnienie :)).


Generalnie staram się jeść około 2000-2200 kcal dziennie. Jak widać przeważają tłuszcze, ale właśnie na takiej diecie czuję się najlepiej. Przez pewien okres próbowałam jeść z przewagą węglowodanów, ale nie działało to na mnie dobrze. A takie proporcje jak dzisiaj odpowiadają mi najbardziej. To tyle na dziś, pozdrawiam i do napisania :)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Ćwiczeniowy update - styczeń 2013

Na początku zamieszczę zaległe sprawozdanie z treningów siłowych, które ukończyłam w grudniu. Łącznie na ten plan poświęciłam 2 miesiące (dokładnie 8 tygodni) i uważam, że był to naprawdę produktywnie spędzony czas. 
Dodatkowe info:
- pełen plan treningowy opisywałam tutaj
- sprawozdanie z tygodnia I i IV tutaj

Poniżej rozpiska obciążenia – porównanie tygodnia V z tygodniem VIII.


Adnotacje do treningu A:
1, 2. -> w tygodniu VIII w przysiadach i RDL dodałam serie rozgrzewkowe (zapisane w nawiasie jako R)



Adnotacje do treningu B:
6. -> wznosy bioder z nogami na piłce



Adnotacje do treningu C:
2a. -> w VIII tygodniu w martwym ciągu dodatkowo seria rozgrzewkowa (oznaczona jako R)
3b. -> wyciskanie sztangi opierając się na piłce pod skosem

Podsumowując, jestem bardzo zadowolona, że zdecydowałam się na ten plan i że go ukończyłam. Jakie dalsze plany? Na pewno kontynuacja siłowego, ale jeszcze konkretny plan ćwiczeń w trakcie organizacji.

W sobotę wykupiłam członkostwo w siłowni i dziś jestem po pierwszej sesji z trenerem. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona, koleś jest konkretny i kompetentny. Podczas treningu wcale się ze mną nie „cackał” i poprzeczka była postawiona dość wysoko. Dziś robiłam górną część ciała - były pompki na linach, podciąganie na drążku, ćwiczenia z hantlami, plank itp. Czyli wszystko, co lubię. Na następnym treningu będziemy robić nogi, już mnie ostrzegał, że będzie ciężko :)
Siłownia jest niewielka, ale jest fajna atmosfera – normalni ludzie, przyjazny personel. No i nie ma tłoku, przynajmniej w godzinach, w których ja chodzę.



Na powyższych zdjęciach strefa maszynek i strefa wolnych ciężarów. Oprócz tego jest jeszcze kilkanaście urządzeń cardio oraz strefa z lżejszymi hantlami (od 2 do 16 kg), kettlami, piłkami, karimatami itp.

Czyli jak widać styczniowe ćwiczenia ruszyły, jedzenie też coraz lepiej, niedługo wrzucę jakiś dzienny jadłospis ze zdjęciami posiłków. Pozdrowienia!

piątek, 11 stycznia 2013

Pilna potrzeba fitnessowego i dietowego ogarnięcia się!

Czas na mały rachunek sumienia. Z żalem stwierdzam, że odkąd przybyłam do Anglii (czyli od prawie 2 tygodni), moje treningi oraz dieta nie są tak dopracowane jak w Polsce.

Od początku stycznia wykonałam tylko 3 treningi, głównie cardio. Nadal nie mam karnetu na siłownię, ale chyba jutro go w końcu kupię. Siłownia jest w innym miasteczku, bo te bliższe nie bardzo przypadły mi do gustu.

Natomiast moje przewinienia dietetyczne (które w Polsce nie były tak nasilone) to:
- za dużo węglowodanów prostych
- za mało świeżych warzyw
- złe proporcje B/T/W

źródło: tumblr

Mała dezorganizacja ćwiczeniowo-dietetyczna była po części spowodowana sporą zmianą trybu mojego życia, ale najwyższy czas się ogarnąć!

Jaki mam plan działania?
1. Dopracować dietę i zredukować wymienione wyżej występki dietetyczne.
2. Koniecznie kupić karnet na siłownię i rozpocząć trening siłowy, bez którego czuję, jak z dnia na dzień flaczeję :/ Dodatkowo starać się robić przynajmniej 2x w tygodniu jakiekolwiek cardio.

Z dobrych rzeczy: wczoraj spędziłam cały dzień w Londynie. Ta wycieczka nastąpiła szybciej niż planowałam, bo hostka zafundowała mi całodzienny bilet na pociąg i wszystkie strefy metra – strasznie miły gest z jej strony. Odwiedziłam parę znanych miejsc i zrobiłam zakupy na Oxford Street. Londyn bardzo mi się spodobał (wcześniej byłam tam tylko raz jako dziecko) i na pewno będę się tam pojawiać częściej, zwłaszcza że z mojego miasta to tylko 20 minut pociągiem.


Tym londyńskim akcentem zakończę dzisiejszą notkę. A następnym postem będzie prawdopodobnie ćwiczeniowy update, gdzie zamieszczę zaległe sprawozdanie z ukończonych w grudniu treningów siłowych i może wrażenia na temat nowej siłowni, do której będę uczęszczała.

wtorek, 8 stycznia 2013

Leniwe dni, Windsor i wybór siłowni

Dziś w końcu Patricia wróciła po przerwie świątecznej do szkoły, więc od teraz mam większość dnia wolnego, dopiero po południu ją odbieram. Hostka mi mówi, żebym jeździła sobie w tym czasie zwiedzać Londyn, ale ja Wam powiem, że na razie mi się nie chce :) Dziwne, co nie? Dla mnie nie. W Polsce dość sporo pracowałam i nie miałam dłuższego wolnego czasu od dawien dawna. Dlatego te pierwsze dni z przyjemnością przesiedzę w sama w domu na pełnym luzie i relaksie – oglądając TV, pijąc kawkę, słuchając muzyki, czytając gazety i inne tego typu czynności, na które w Polsce nie zawsze starczało mi czasu.
Dlatego mój dzisiejszy dzień wygląda tak:

Typowy couch potato :P Ale już nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taki dzień na luzie. Mam już dziś za sobą nowe 90210 i inne tego typu lekkie seriale :) Muszę przyznać, że w angielskiej kablówce jest dużo większy wybór czegoś do oglądania.

W niedzielę byłam w Windsor, bardzo przyjemne miasteczko z zamkiem królowej. Niestety było dość pochmurno, więc zdjęcia nie oddają uroku tego miejsca:




W Londynie jeszcze nie byłam, ale wybieram się w sobotę, pewnie cały dzień poświęcę na Oxford Street :)

Odwiedziłam już jedną z siłowni, całkiem dobry sprzęt i przyjemna atmosfera. Jak wykupię karnet to dostanę gratis trzy treningi z trenerem personalnym i dodatkowo 3 sesje, podczas których powiem o swoich celach treningowych, zbadają moją sprawność itp. Całkiem atrakcyjna oferta, bo chciałabym zweryfikować moje dotychczasowe poczynania treningowe i technikę wykonywania ćwiczeń. Dlatego prawdopodobnie się na to zdecyduję.
To by było tyle na dziś, jak widzicie życie rozkręcam tu bardzo powoli, ale na wszystko mam duuuzo czasu :)
A teraz chyba ruszę się z kanapy i poćwiczę trochę, bo później jadę odebrać Patricię ze szkoły. Pozdrawiam Was, wieczorem ponadrabiam zaległości na Waszych blogach :)

piątek, 4 stycznia 2013

Kolejne wrażenia z pobytu + nadchodzi weekend :)

Środa, czwartek i dzisiejszy piątek były dość pracowite, bo Patricia ma teraz przerwę od szkoły i zajmowałam się nią mniej więcej od 8:30 do 17:00. Muszę Wam powiedzieć, że nie żałuję wyboru rodziny z 9-latką. Patricia jest już zupełnie samodzielna, jedynie daję jej lunch no i spędzam z nią czas – rysujemy, gramy na Wii, w karty, gry planszowe, idziemy do kawiarni, oglądamy TV itp. Ma 3 świnki morskie, których zaczęłyśmy uczyć sztuczek. Ogólnie dziewczynka jest naprawdę fajna i rozgarnięta i z tego co widzę też mnie polubiła. Choć i tak już nie mogę się doczekać, kiedy w końcu wróci do szkoły, bo wtedy będę miała całe dni wolne :]
A teraz parę fotek z ostatniej codzienności:

Na strychu razem z Daisy, przerośniętą świnką morską :)


Daffodil (druga z gigantycznych świnek) robi slalom :)


Nasze rysunki. Nie mam duszy artysty, ale ten środkowy pies nawet mi się udał :)


Mój nowy wóz, w którym jestem postrachem angielskich dróg :D

Jak już wcześniej pisałam, hości są Niemcami i ich ojczystym językiem jest niemiecki, natomiast ich córka Patricia jest wychowana już w Anglii, czyli jej pierwszym językiem jest angielski, ale zna też niemiecki. Hości między sobą i ze mną mówią zazwyczaj po niemiecku. A z Patricią najczęściej rozmawiam po angielsku, no bo w końcu jest angielskim native’m. Choć bywa śmiesznie, jak czasem zaczynamy zdanie po angielsku a kończymy po niemiecku albo odwrotnie :) No ale wszystko jest zrozumiałe, bo obie znamy te same języki. W końcu mogę sobie gadać z kimś mówiącym biegle po angielsku i niemiecku, bo odkąd skończyłam filologiczny licencjat to oprócz okazjonalnych tłumaczeń używałam tych języków tylko z moimi uczniami na korkach i miałam wrażenie, że się uwsteczniam :)

Ogólnie rodzina jest spoko. Bardzo lubię w Jane (hostce) to, że wprowadza mnie do wszystkich formalności związanych z podejmowaniem pracy i życiem tutaj, bo wie, że będę chciała zostać w UK na dłużej niż tylko ten pobyt u nich. Dziś za jej radą zadzwoniłam do lokalnego job centre - w przyszłym tygodniu oddzwonią do mnie z terminem spotkania, na którym będę miała wyrobiony NIN (national insurance number) potrzebny do podjęcia jakiejkolwiek pracy tutaj. W przyszłym tygodniu jadę też z hostką do banku, bym mogła założyć sobie konto.

Jak dobrze, że już piątek! W weekend postaram się w końcu odwiedzić jakąś siłownię i pojeździć po różnych miejscach i przy okazji porobić parę fotek. Może też przejdę się na mały shopping, bo dziś dostałam pierwszą angielską wypłatę - nic tak nie cieszy jak to, hehe :) Ściskam Was i dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny i komentarze pod ostatnimi notkami, to naprawdę bardzo dodaje sił i odwagi do wszystkiego. Buziaki!

wtorek, 1 stycznia 2013

Pierwsze dni w Anglii...

Witam Was serdecznie z Anglii :) Co mogę powiedzieć – ogólnie póki co jest ok.
Zaraz po moim przyjeździe byłam z Jane (hostką) i Patricią (tą 9-latką) w supermarkecie na zakupach. Fajnie, że hostka powiedziała mi, że mam wkładać do koszyka wszystko to, co będę chciała. Dzięki temu zaopatrzyłam się w mięso, płatki owsiane, serki wiejskie, jajka itp. - czyli będę mogę kontynuować swoje zdrowe jedzenie.

Mieszkają w starym domu, z drewnianymi oknami i skrzypiącymi podłogami :) Ale w środku mają urządzone normalnie. Mój pokój jest całkiem w porządku, już trochę się w nim urządziłam, tzn. wypakowałam moją ogromną walizę. A to właśnie mój pokój:




Jedyne co to krzesło jest niewygodne, pewnie dali takie żebym nie siedziała zbyt długo przy kompie, haha :)
Teraz najwięcej czasu spędzam z Patricią (gramy na Wii albo w inne gry), bo do 7 stycznia ma wolne od szkoły. Dziewczynka jest spoko i grzeczna (na razie ;]). Poza tym dużo jeżdżę samochodem, by przyzwyczaić się do lewej strony i zapamiętać dość długą drogę do szkoły Patricii. Na szczęście jeździłam już po lewej stronie wożąc dzieciaki w Irlandii, więc problemów z przestawieniem się nie mam.

Sylwester był niezwykle ekscytujący :P Otóż zjadłam z moją host-rodziną kolację, graliśmy w karty i puściliśmy fajerwerki w ogrodzie. A później około 23 poszłam spać, bo nie chciało mi się czekać do północy. Nie jestem typem osoby, która koniecznie musi w sylwestra balować, a wręcz dla mnie jest to dzień jak każdy inny.

Dziś też za wiele nie mam w planach, jedynie trochę czasu spędzić z Patricią i pojeździć samochodem po okolicy. Postanowiłam też, że w styczniu na razie nie będę szukać dodatkowej pracy, bo chcę się tu najpierw zaaklimatyzować. Ale później na pewno czegoś poszukam, bym mogła zarobić sobie więcej pieniędzy.

Już rozmawiałam z hostami o moim upodobaniu do sportu :) Host ma kartę członkowską w jednej z sieciowych siłowni i sprawdził, że jak dopiszę się na jego kartę to będę miała niższą cenę karnetu. Ale na razie zdecydowałam, że wykorzystam oferowane przez różne siłownie darmowe wejściówki i zdecyduję, która najbardziej mi odpowiada.

To by było tyle na dziś, postaram się napisać więcej w następnych dniach. Będę również nadal dodawać notki takie jak dotychczas (o fitnessie, kosmetykach itp.), bo póki nie szukam dodatkowej pracy będę miała dużo wolnego czasu. Buziaki!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...