niedziela, 31 maja 2015

Sycylijskie wspomnienia, czyli wielki reset

Witajcie. Sporo nie pisałam. Gdzie się podziewałam, jak mnie nie było? Część tego czasu spędziłam na użalaniu się, że moje życie nie wygląda tak, jak bym chciała. I że nawet nie wiem, jak bym chciała, żeby wyglądało ;) Jakoś pogubiłam siebie, swoje cele i marzenia. I swoje pasje, bo fitness i nawet pies przestały sprawiać mi radość.  Więc żyłam tak sobie dzień po dniu, aż w końcu przyszedł dzień urlopu, i jak się okazało – wielkiego resetu.


Był to wyjazd na Sycylię, który czekał na mnie zaplanowany i samodzielnie zorganizowany już od lutego. To była już moja czwarta podróż do Włoch, jednak nigdy nie byłam na samym południu, wyspie na czubku włoskiego „buta”.



Miejsce jest wspaniałe, czas płynie tam wolniej, a życie toczy się własnym rytmem. 

Jak mogę podsumować wyjazd? Był aktywny, pełen wrażeń i kolorów.


Było dużo chodzenia. W górę i w dół. Dużo schodów, stromych ścieżek i kamieni.



I jeszcze więcej chodzenia ;) Głównie kamienistymi szlakami.



Oprócz chodzenia było sporo jazdy na rowerze. Dzięki temu mogłam na przykład podziwiać wyrośnięte kaktusy na wyspach Egadach.



Oraz poczuć industrialny klimat salin i zobaczyć, jak wydobywa się sól morską.

Czy zostałam królową plaży? ;) Z pewnością nie :D To moje jedyne plażowe zdjęcie:


Na takim wylegiwaniu się spędziłam podczas całego wyjazdu może... 30 minut :) Ten dzień był specjalnie zaplanowany na wielogodzinne plażowanie, jednak po pół godzinie byliśmy już na tyle tym znudzeni, że spakowaliśmy manatki i poszliśmy dalej zwiedzać.

Czym byłby wyjazd bez próbowania lokalnego, sycylijskiego jedzenia. 


Zdjęcie po lewej: samodzielnie przyrządzony obiad - ryby kupione rano w porcie od rybaka, świeże owoce, warzywa, ser... Zdjęcie po prawej: samą sałatką się nie zadowoliłam, połowa pizzy była moja ;)

Zdjęć i wrażeń mam jeszcze całe mnóstwo, więc na pewno dodam jeszcze co najmniej jedną notkę w tych klimatach. Póki co dziś ostatni dzień urlopu, czas przyzwyczaić się do angielskiej rzeczywistości. Czy ciężko mi do niej wracać? Raczej nie, pobyt na Sycylii pomógł mi się zresetować i przypomniał, dokąd zmierzam i jak chcę żyć. 

Do usłyszenia wkrótce, ja tymczasem zbieram się do stworzenia planu fitnessowego, bo miałam dość sporą przerwę od siłówki i czas to nadrobić. Pozdrawiam i dziękuję, że przez ten cały czas ze mną byliście :) 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...