czwartek, 26 marca 2015

Mój dzienny jadłospis nr 13

Świeżutki jadłospis z dzisiaj.


Dzień pracujący, nietreningowy. Bardzo zwyczajne jedzonko, nic wymyślnego, ale smacznie i do syta. A oto szczegóły posiłków:


I. Placek owsiany na śniadanie wrócił do łask :) Niekiedy nie wychodzi zbyt piękny, ale smakuje zawsze tak samo dobrze.



II. Pierwszy posiłek w pracy: kurczak, ryż, pieczone warzywa + trochę ziemniaków.



III. Kolejna przerwa, a więc i kolejny posiłek: tuńczyk, ryż, brokuły, nasiona.



IV. Po powrocie do domu: podpiekane ziemniaki, łosoś + trochę kurczaka, warzywa.



V. Ostatni posiłek: kakaowy omlet z mielonymi migdałami.


Rozpiska kcal i BTW:



Tak to u mnie dzisiaj wyglądało. A co wy ostatnio dobrego jadacie?

niedziela, 22 marca 2015

Cardio dnia: z elementami kickboxingu

Ostatnio udało mi się przećwiczyć ciekawe cardio, którym zdecydowanie warto się podzielić. Jest to dość intensywny trening i zawiera w sobie elementy kickboxingu.


Boks, kickboxing zawsze na swój sposób mnie fascynowały, choć jeszcze nigdy nie próbowałam takiej aktywności. Może kiedyś? Dzisiejsze cardio to chociaż taka namiastka, gdzie można porobić trochę wykopów i boksowania :)

Cardio jest prowadzone przez sympatycznego gościa o pseudonimie YaBoyMillHoy. Cały trening trwa 35 minut. Rozpoczyna się 3,5-minutową intensywną rozgrzewką, następnie mamy krótkie dynamiczne rozciąganie, a po nim właściwy trening (intensywny!) składający się z 3 różnych obwodów. Na końcu wyciszenie i rozciąganie. 



Mamy tu dużo boksowania, kopniaków, wyskoków i przeróżnych ich kombinacji. Moim ulubionym chyba zostało to nazwie Power Core Combo (w 15 minucie) – świetny odstresowywacz :) A cały trening naprawdę bardzo udany.

Próbowaliście kiedyś boksu, kickboxingu lub chociaż jakichś elementów sztuk walki? Mnie coraz bardziej takie klimaty się podobają, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spróbować takiego "prawdziwego" boksu lub kickboxingu na profesjonalnych zajęciach.

środa, 18 marca 2015

Angielska (i nie tylko) rzeczywistość: au pair

Kolejny temat, o który często pytacie – czyli wszystko o au pair. Programie skierowanym dla młodych dziewczyn (i chłopaków też), gdzie jedzie się do zagranicznej rodziny, mieszka się z nimi. W zamian za opiekę nad dziećmi i pomoc w domu au pair otrzymuje kieszonkowe, utrzymanie, samochód, kursy językowe itp.

Ze mnie już jest au pairowa weteranka, gdyż byłam au pair 4 razy. Każdy z tych wyjazdów był nieco inny, niósł ze sobą różne doświadczenia i przygody, o których wam opowiem. 

Mój pierwszy wyjazd au pair był w 2006 roku, czyli aż 9 lat temu! Miałam 18 lat i byłam żądna przygód :) Zaraz po maturze rozpoczęłam poszukiwania host-rodziny. Kraj nie miał dla mnie znaczenia, chciałam po prostu pojechać jako wakacyjna au pair dokądkolwiek w Europie. Odezwała się do mnie rodzina luksemburska. Akurat szukali kogoś na wakacje, więc nie wahałam się długo i pojechałam do Luksemburga!


Luksemburg zaskoczył mnie swoją czystością, spokojem, zamożnymi dzielnicami. Jednak rodzina okazała się najgorszą w mojej karierze au pair. Żyli w luksusowej willi, a dali mi pokój w... piwnicy! Był tam tylko materac i pająki :)  W dodatku wymagali ode mnie pracy 12 godzin dziennie, codziennego sprzątania całego (ogromnego) domu, prasowania dla całej rodziny itp. Niezły początek przygody au pair, haha :) 


Wszystko ułożyło się jednak dobrze, przez ogłoszenie w lokalnej gazecie udało mi się znaleźć fajną host-rodzinę, z którą zostałam już do końca wakacji. Opiekowałam się dwiema starszymi dziewczynkami plus prace domowe. Miałam dużo czasu na zwiedzanie, zabawę i poznawanie nowych ludzi. Pod koniec wakacji chciałam nawet zostać w Luksemburgu na stałe, ale dostałam się na studia i musiałam wrócić do Polski.

Kolejne moje pobyty au pair były w Irlandii.


Po drugim roku studiów pojechałam na wakacje do rodziny z Dublina. Rodzinka bardzo na luzie, 2 fajnych dzieci. Na tyle się z nimi polubiłam, że 2 lata później pojechałam do nich znowu na wakacje.


Oba te irlandzkie pobyty wspominam bardzo miło, dużo zwiedzałam zarówno Dublin jak i krajobraz Irlandii, sporo też imprezowałam z innymi au pairkami w irlandzkich pubach :) 


Mój ostatni wyjazd au pair był pod koniec 2012 roku w Anglii. Zdecydowałam się pojechać, bo miałam na celu późniejsze osiedlenie się w tym kraju.


Znalazłam rodzinę w wiosce pod Londynem, której pasował okres ok. pół roku. Okazali się naprawdę bardzo fajni. Mieszkałam w 300-letnim domu i opiekowałam się 9-latką.



Do moich obowiązków należało wożenie jej do szkoły i na jazdę konną, dopilnowanie odrabiania lekcji itp. Miałam na tyle dużo wolnego czasu, że byłam też w stanie dorabiać sobie w pobliskim Starbucksie. A po moim pobycie au pair to już wiecie – zostałam w Anglii na stałe :)

Z waszych pytań:

Czy warto wyjechać jako au pair?  
Tak, jeśli nie straszna ci jest praca z dziećmi, mieszkanie z host-rodziną i dopasowanie się do ich zwyczajów. Jeśli jesteś przygotowana na to, że coś może nie pójść zgodnie z planem i będzie trzeba znaleźć wyjście z takiej sytuacji. To też dobre rozwiązanie, kiedy myślimy o stałej emigracji. W tym wypadku trzeba jednak grać uczciwie i poinformować o tym host-rodzinkę jeszcze przed przyjazdem. Ci moi z Anglii o tym wiedzieli od początku i dzięki temu byli bardzo pomocni kiedy przechodziłam „na swoje”. 

Nie znam języka obcego / nie mam doświadczenia w opiece nad dziećmi – czy mam szanse jako au pair?
Język wystarczy znać w stopniu komunikatywnym (by się dogadać z rodzinką). Au pair często uczestniczą w kursach językowych właśnie by podszkolić język. Jeśli chodzi o doświadczenie z dziećmi to uważam, że to warunek konieczny. W końcu to odpowiedzialne zajęcie i au pair powinna wiedzieć, jak zachować się w określonych sytuacjach.

Jak sobie zorganizowałaś wyjazdy au pair – czy korzystałaś z agencji au pair czy samodzielnie?
Zawsze rodzinek szukałam samodzielnie przez darmowe serwisy internetowe dla au pair, głównie aupair-world.net oraz greataupair.com. Agencja to jednak też nie jest zła opcja jeśli kogoś przeraża organizowanie wyjazdu na własną rękę.

To już wszystko co chciałam wam przekazać na temat au pair, jeśli jeszcze macie jakieś pytania to dajcie znać. Pozdrawiam!

sobota, 14 marca 2015

9 tygodni do urlopu, czyli trening i dieta na bikini-formę ;)

Okres regeneracji po ostatnim planie treningowym właśnie minął, więc czas na wznowienie ćwiczeń. Nowy plan przewiduję dokładnie na 9 tygodni - konkretnie z tego względu, że właśnie za ten czas zaczynam długo wyczekiwany urlop i chcę przywitać go ze świetną formą :)



Jadę tam, gdzie jest ciepło, słonecznie i są przyjaźni, uśmiechnięci ludzie. A do tego pewnie zdarzy mi się posiedzieć na plaży, więc przyda się popracować nad bikini body ;) Liczę na zrzucenie nieco bf – co prawda nie przybyło go za wiele po ostatnim dodatnim bilansie, ale brzuch przydałoby się poprawić. Zobaczymy więc co z tego wyjdzie.

Mój ostatni trening siłowy bardzo przypadł mi do gustu, więc postanowiłam, że zrobię jego kontynuację – system pozostanie ten sam, jednak pozmieniałam sobie część ćwiczeń, by wprowadzić do niego nowe elementy.

Oto moja nowa rozpiska:
Zestaw A
1. Wyciskanie skos
2. Wiosło hantlami na ławce skośnej
3. Wyciskanie żołnierskie
4. Pompki odwrotne
5. Biceps hantle

Zestaw B
1. Przysiad
2. Dzień dobry
3. Bułgar
4. Łydki siedząc
5. Woodchopper
6. Brzuszki "Z"

Zestaw C
1. Pompki
2. Wiosło sztangą
3. Arnoldki
4. Wyciskanie francuskie
5. Biceps sztanga

Zestaw D
1. Martwy ciąg
2. Wykroki
3. Żuraw
4. Wpięcia łydek na 1 nodze
5. 8 min abs

Oczywiście cardio również będzie obecne, w ostatnim miesiącu było to ok. 2 razy w tygodniu, teraz zacznę też od tej ilości, a potem zwiększę do min. 3 razy.

Jeśli chodzi o dietę, to moje ogólne zasady jedzeniowe pozostają te same, jednak schodzę już z dodatniego bilansu kcal, później dalej delikatnie w dół, ale wszystko będę dostosowywać na bieżąco do rezultatów, więc nie rozpisuję jakiegoś szczegółowego planu. Póki co mniej więcej ok. 2000 kcal :)


Tak w skrócie wygląda więc mój nowy plan i cele, po tych 9 tygodniach będzie mnie czekać okres beztroskiej regeneracji, więc przez nadchodzący czas mam motywację, by się do wszystkiego jak najbardziej przykładać. Pozdrawiam :)

poniedziałek, 9 marca 2015

Fit ulubieńcy wiosenni (FILM)

Mam dla Was parę ulubieńców w klimatach fit. Towarzyszyli mi oni przez ostatnie miesiące, a większość z nich będzie też ze mną podczas tegorocznej wiosny.



Do grona ulubieńców weszła fitnessowa gazeta, warzywo, ćwiczenie oraz muzyka do ćwiczeń. Jeśli jesteście ciekawi szczegółów oto film, w którym je dokładnie opisuję:



Pozdrawiam i do usłyszenia :)

piątek, 6 marca 2015

Ćwiczeniowy i dietowy update - marzec 2015

No i kolejny plan siłowy ukończony. Treningi przewidywałam na 8 tygodni, ale przedłużyłam do 9, dziś był ostatni trening. W lutym wykonałam 16 treningów siłowych – ćwiczyłam 4 razy w tygodniu, nie opuściłam żadnego. Plus na początku marca jeszcze 3 treningi by ukończyć plan. Po treningach A i C wykonywałam cardio: joggingi, interwały lub cardio z filmików.



Ogólnie miesiąc pozytywny, przyjemna rutyna, byle do przodu :) Paris też zadowolona, bo biegam z nią na dworze.

Tabelki z porównaniem tygodni V i IX:
* serie rozgrzewkowe w nawiasach, oznaczone literką R






Ogólnie poszłam z obciążeniem do przodu, choć w niektórych ćwiczeniach nadal czuję niedosyt, zwłaszcza w przysiadach, RDL i wyciskaniu leżąc. No ale przynajmniej mam nad czym pracować w kolejnych treningach.

Jeśli chodzi o dietę, to tak jak wspominałam, od stycznia szłam w górę z kaloriami, aż doszłam do dodatniego bilansu w dni treningowe. Muszę przyznać, że cieszę się, że tak zrobiłam, bo się „dożywiłam”, podkręciłam metabolizm i miałam dużo energii. Na sylwetce odbiło się to pozytywnie,  nie zalało mnie, a mięśnie nabrały lepszego wyrazu.   

Co dalej? Teraz mała tygodniowa regeneracja (może zapodam sobie jedynie jakieś lekkie treningi fitnessowe), a nastepnie dalszy trening siłowy plus dieta odpowiednia do kolejnych priorytetów. Wszystko opiszę wkrótce w osobnej notce.

A jak Wam minął ostatni czas pod względem ćwiczeń i odżywiania?

wtorek, 3 marca 2015

Wytrawne ciastka śniadaniowe

Przychodzę do Was z ciastkami, które kiedyś pokazałam w jadłospisie i wzbudziły spore zainteresowanie. Są to ciastka owsiane w wersji wytrawnej i świetnie nadają się np. jako pieczywo do potraw typu jajecznica czy sałatka, jednak ze słodkimi dodatkami (np. serek wiejski z owocami) też smakują wyśmienicie.


Składniki na 10 ciastek:
200 g płatków owsianych (najlepiej błyskawicznych)
30 g mielonego siemienia lnianego
2 jajka
płaska łyżka proszku do pieczenia
3/4 łyżeczki soli
mleko roślinne lub krowie / woda do nadania lepkiej konsystencji

Przygotowanie:


1. Mieszamy wszystkie składniki suche.
2. Dodajemy wszystkie składniki mokre (płyny na oko, by powstała zwarta, nie zbyt rzadka masa).
3. Mieszamy by uzyskać jednolitą konsystencję.



4. Wykładamy ciastka na blachę pokrytą papierem do pieczenia, wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Pieczemy aż ciastka będą rumiane.



Ciastka wychodzą bardzo kruche i chrupiące, takie a’la krakersy. Muszę też zaznaczyć, że składnikiem, który nadaje im naprawdę dobrego smaku, jest mielone siemię lniane i sól. Bez nich to już nie to samo.



Napisałam, że są śniadaniowe, ale oczywiście sprawdzą się równie dobrze w inne pory dnia. Ja uwielbiam je jeść w wolne, spokojne poranki zamiast pieczywa do jajecznicy. Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...